środa, 19 czerwca 2013

Mimo "grzeszków" nie jest źle ;)

Dzisiaj kolejny intensywnie pracujący dzień :) 


Miałam rano zrobić wszystkie pomiary, ale niestety moja waga na której się zawsze ważę (podobno najbardziej wiarygodnie jest kiedy ważymy się zawsze na tej samej wadze i o tej samej porze dnia) została w Lublinie i centymetra też nie mogłam w domku znaleźć niestety :/ Dzisiaj wieczorkiem czeka mnie podróż z powrotem na Lublin więc wszystkie kilogramy i centymetry zamieszczę jutro :)
Dodatkowo mój D. zdeklarował się również że zrobi mi zdjęcia, które także będę mogłam wrzucić tutaj a później porównać z kolejnymi swoimi mam nadzieję postępami :)


Dzisiaj tak mnie coś z rana podkusiło, że mimo iż miałam stanąć na wadze dopiero jutro to jednak nie mogłam się powstrzymać żeby nie zobaczyć jak bardzo przytyłam przez ostatni tydzień baaaaardzo grzeszny pod względem odżywiania i baaaaaardzo leniwy pod względem ćwiczeń. I o dziwo (jeżeli może to być wiarygodny pomiar) zobaczyłam 69 kg (mniej więcej bo nie jest to waga elektroniczna tylko taki stary model ze wskazówką)   :D ale troszkę mnie mimo wszystko podbudowało to :D   









Fakt faktem będąc w domu rodzinnym na wsi mam zapewnioną solidną dawkę ruchu przez cały dzień - pracując, chodząc po ogromnym podwórku, bawiąc się z siostrami piłką, zrywając truskawki, grabiąc siano ... Tak więc mimo, że nie ćwiczę to tak na prawdę nie mam za wiele czasu żeby siedzieć (chyba że chwilę pisząc bloga) :) dodatkowo spacery z Ukochanym, sprzątanie po remontach itd. Więc jak widać nie jest to to samo co siedzenie w bloku w książkach ucząc się do kolejnego egzaminu lub pisząc pracę magisterską.

Gdyby jeszcze tak udawało mi się w domu przestrzegać zdrowej diety to byłoby bardzo "lux" jednak z tym to jest gorzej :/

Jutro będzie szczegółowo :)




Wczoraj byłam z Ukochanym w naszym ulubionym lokalu, restauracji w okolicy, który kojarzy nam się bardzo przyjemnie bo z pierwszą randką :) i zjedliśmy przepysznego tatara. Bardzo lubię to danie a w tym miejscu jest na drugim miejscu w naszym osobistym rankingu najlepszych tatarów :)

źródło: jedzsmacznie.blogspot.com

Kiedyś jak byłam młodsza i mój tata zachwycał się tatarem razem z moim bratem to myślałam, że w życiu nie wezmę tego do ust, ale później mój przyszły Mąż namówił mnie żebym spróbowała tylko odrobinę z jego talerza (taki nasz patent na poznawanie nowych smaków :) ) to posmakowało mi to danie niesamowicie. Od tamtej pory zdarza nam się od czasu do czasu wybrać się na nie w miejscu gdzie wiemy, że jest smaczny i z bezpiecznego źródła :)


Lubicie tatara? Czy raczej odrzuca Was myśl o surowym mięsie? :) 




5 komentarzy:

  1. Uwielbiam tatara! mniam! Cieszę sę ze spadku wagi, oby tak dalej. Mi też zdarzają się wpadki dietowe i ćwiczeniowe, ale później o dziwo widzę spadek na wadze. To znaczy, że chyba od czasu do czasu nawet na diecie, można pozwolić sobie na małe co nie co;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację :) można sobie pozwolić na co nieco bo wtedy nie mamy poczucia że mnóstwo przyjemności nas omija :)

      Usuń
  2. Tak szybko się przecież nie tyje :) Sama wiem, bo przez ostatni rok trzymam wagę w mniej-więcej równym poziomie i kilka wyskoków nie sprawi, że od razu zrobimy się słonicami :)
    Ogólnie jestem zamknięta na nowe smaki, dlatego.... hmm... chyba nie wzięłabym do ust, chociaż nie zaprzeczam może być pyszny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się z mięsem ogólnie nie lubię. Więc myśl, że mogłabym je jeść surowe mnie odrzuca :/. Mój przyszły też zajada się tym jak głupi ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. no pewnie, że lubię tatar! mimo że od mięsa zdecydowanie preferuję ryby.
    wpadki mi też się zdarzają owszem, ale staram się żeby za często nie były. waga się trzyma! więc od czasu do czasu nie zaszkodzi :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Czekam na Wasze uwagi i wsparcie :)