niedziela, 15 czerwca 2014

Niedzielny CHEAT DAY :)

Niedziela - zasłużony odpoczynek po całym ciężkim tygodniu i oczywiście CHEAT DAY, który postanowiłam robić od ubiegłego tygodnia w każdą niedzielę :)

Nie polega on jednak na tym żeby nawpieprzać się po całym tygodniu na diecie :) W moim wypadku jest to raczej przygotowanie dań spoza wyznaczonego jadłospisu, ale nie są one jakaś mega bombą kaloryczną :)

Na śniadanie powtórzyłam ubiegłotygodniowe bułeczki drożdżowe waniliowo-truskawkowe :) Sezon na truskawki trzeba wykorzystać, póki są ładne, świeże i w miarę nie drogie :)
Przepis na bułeczki w linku pod zdjęciem :)

Bułeczki waniliowo - truskawkowe
II śniadanie to czereśnie - około 200g :) Dawno już nie jadłam czereśni, a bardzo lubię.

Na obiad planuję roladki schabowe z pieczarkami, ogórkiem kiszonym i papryką :) do tego mizeria z jogurtem naturalnym, a dla męża ziemniaczki opiekane w piekarniku.

Podwieczorek - serek wiejski z siemieniem lnianym

Kolacja to w sumie jeszcze nie wiem, ale na pewno coś bez węglowodanów. Raczej białko (kurczak) i warzywa.

Mam dzisiaj w planach jeszcze trening tylko zastanawiam się czy wybrać cardio na orbitreku czy raczej postawić na coś rzeźbiącego ... hmmm ... Czas pokaże na co będę miała ochotę wieczorkiem :)

środa, 11 czerwca 2014

Od jutra nowa dieta - 1200 kcal :)


Od jutra przez najbliższe 5 tygodni startuję z nowym jadłospisem od Dietetyka. Tym razem jest to 1200 kcal.
Będę starała się z całych sił trzymać się ściśle planu - nie tylko w tygodniu, ale i w weekendy :)

Dzisiaj z aktywności tylko orbitrek przed pracą (45 min) w tętnie spalającym tłuszczyk.
Zanim pozbędę się tej warstwy tkanki tłuszczowej i zacznie być widać jakikolwiek zarys mięśni jeszcze chyba sporo czasu musi upłynąć.
Jeżeli uda mi się osiągnąć 70 kg postawię wówczas na ćwiczenia modelujące i rzeźbiące ciało, a póki co muszę ukierunkować się na cardio :)

Taki mam plan i może wreszcie uda mi się jakiś chociaż jeden życiowy zamiar osiągnąć ;)

niedziela, 8 czerwca 2014

Początek czerwca - pomiary

Tak intensywnego tygodnia jak ten miniony to chyba już dawno nie było.
W pracy po 9,5 godziny na stojąco, upały prawie 40 stopni, brak czasu na ćwiczenia, dobrze że z dietą było w porządku.

W środę miałam "Dzień Pomiarów" po kolejnych dwóch tygodniach redukcji. Wyniki nie były oszałamiające, spadki są powolne, ale są i to jest ważne. Im wolniej będę traciła teraz kilogramy i centymetry tym mniejsze szanse na efekt jo-jo mam nadzieję.

W wyniki wyglądają tak:

Ostatnio chwaliłam się, że zaczęłam biegać. Chyba jednak pochwaliłam się ciut za szybko :/ Kiedy w poniedziałek wybrałam się na jogging dałam radę przebiec tylko jedno okrążenie ponieważ przeszkodził mi okropny ból w obu kolanach :( tak bardziej po wewnętrznej stronie. 


Czy ktoś może mi powiedzieć co to może być? 

Posmarowałam maścią przeciwzapalną, ale we wtorek zrobiłam drugie podejście do bieganie i niestety zakończyło się tak samo jak to dzień wcześnie :/ Ból pojawia się tylko podczas biegania, przy staniu czy normalnym chodzeniu nie odczuwam go.
 Zrobiłam kilka dni przerwy i przerzuciłam się znów na orbitrek - piątek i sobota po 45 minut


Po ostatnim poście-"spowiedzi" dostałam komentarz, żebym robiła sobie tzw. "CHEAT DAY" raz w tygodniu, a będzie mi łatwiej wytrwać na diecie przez resztę dni i łatwiej będę mogła opanować ochotę na podjadanie zakazanych rzeczy.
Tylko nie za bardzo wiedziałam co to jest, ani o co w tym chodzi. Przeszukałam jednak internet i inne blogi i zauważyłam, że po pierwsze jest to bardzo popularne zjawisko, a po drugie pomyślałam, że może faktyczne jest to jakieś rozwiązanie :) 

JAK POMYŚLAŁA TAK ZROBIŁA :)
W ramach cotygodniowego CHEAT DAY w niedzielę, będę w sobotę przygotowywała sobie jakiś domowy wypiek w niewielkiej ilości na niedzielne popołudnie, do kawy. Bo takie właśnie domowe słodkości są moją największą słabością.
A oto dzieło mojej wczorajszej pracy:

Bułeczki drożdżowe waniliowo-truskawkowe z przepisu Moje Wypieki
Smakują po prostu obłędnie. Są tak puszyste i delikatne w smaku, że rozpływają się w ustach.
Wyszło mi 11 sztuk. Na śniadanie zjadłam jedną większą, delikatnie podgrzaną w mikrofalówce z kubkiem zimnego mleka. Po prostu poezja. Mój Mąż również zachwycał się ich smakiem, a koleżanka stwierdziła, że nie mogłam ich sama zrobić i na pewno je kupiłam :D

A Wy robicie sobie taki CHEAT DAY? 
Jak go celebrujecie? Co wcinacie?


wtorek, 3 czerwca 2014

Mało aktywny maj :/

Jutro mija kolejne 2 tygodnie mojej redukcji. W sumie to już 4 tygodnie od kiedy zaczęłam zrzucanie zbędnych kilogramów pod kontrolą Dietetyka.

Przez ten prawie miesiąc miałam na swoim koncie niestety wiele, wiele, wiele dietetycznych potknięć :/ I chyba nadszedł czas na poważny i stanowczy rachunek sumienia. W czwartek mam wizytę kontrolną, a niestety zamierzony plan nie został osiągnięty. W sumie to jutro rano zmierzę się i zważę, ale czuję już dzisiaj, że będzie mi wstyd przed samą sobą i przed Dietetykiem.

Moje "grzechy GŁÓWNE" tych 4 tygodni:
1. KREMÓWKA - 5 kawałków - oczywiście nie na raz tylko w przeciągu dwóch tygodni. Swoją drogą przepis rewelacyjny na blogu Wiem co zjem. Mój Mąż ją uwielbia co niestety jest dla mnie zgubne bo jak już zrobię ją dla niego to nie sposób się oprzeć :(

W ogóle domowe wypieki to moja największa słabość. Czekolada, batoniki czy cukierki mogą dla mnie nie istnieć, ale domowe ciasta to po prostu pokusa nad pokusami :( 

Chociaż przez te 4 tygodnie 4 kostki gorzkiej czekolady (70% kakao) też mam na koncie i jedną kanapkę z nutellą.

2. PIECZYWO - na pierwszym etapie swojej redukcji powinnam je w ogóle wyeliminować, a tu niestety na listę wpadły i bagietka, i precel x2, i kilka kromek chleba. Muszę bardziej trzymać się planu odżywiania.

3. ALKOHOL - który jak wiadomo nie sprzyja zrzucaniu kilogramów. Nie pamiętam dokładnie ile go było, ale na pewno było to tylko wino czerwone wytrawne i półsłodkie (innych alkoholi nie pijam). Kilka razy w ciągu tego miesiąca miałam chęć wieczorem na kieliszek czerwonego wina. Raz z Mężem, innym razem przy grillu ze znajomymi.

O i właśnie ...

4. GRILL - mimo, iż miałam na ruszcie pierś z kurczaka to i tak porcję dużo za dużą niż powinna być, to oczywiście nazbierało się mnóstwo kalorii towarzyszących (wspomniane wino i pieczywo, sos tzatzyki, oscypek z grilla).

5. MAŁA AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA - bo tak na prawdę zaczęłam ruszać się dopiero w drugim tygodniu, a pierwszy jakoś sobie odpuściłam :/


Przy okazji pisania tego posta zdałam sobie sprawę jak dużo błędów popełniłam. Kiedy były one "porozrzucane" na przestrzeni całego miesiąca to nie wydawały się istotne, ale tak w jednym miejscu to zaczęły mnie przerażać. 

Teraz to nie mam pewności czy raczej nie przytyłam zamiast schudnąć. 


niedziela, 1 czerwca 2014

Pierwsze w Polsce Targi Size+

Dostałam dzisiaj zaproszenie na Targi Size+

Mieszkając w Lublinie wielokrotnie chodziłam na różne organizowane tam targi (szczególnie jeżeli wstęp był bezpłatny) ;) i uważam, że tego typu wydarzenia są godne polecenia, można wynieść z nich sporo ciekawych informacji, ulotek a czasami nawet prezencików :)

Przejrzałam ofertę Targów Size+ i pewnie chętnie bym skorzystała, gdybym mieszkała w Warszawie lub okolicach :/ a tak to niestety. Ale za to mogę Was zachęcić do wzięcia udziału jeżeli macie takową możliwość :)



"Ostatnio coraz częściej słyszmy o niebezpieczeństwach związanych z nadwagą,

jednocześnie coraz więcej firm decyduje się na zatrudnienie bardziej krągłych modelek i

poszerza swoją ofertę dla ikselek – Pierwsze Polskie Targi Size+ to poniekąd odpowiedź na 

te dwa zjawiska. Chcemy pokazać, że w każdym rozmiarze można czuć się dobrze, skupić 

się na swoich atutach i szczęśliwie żyć. Jednocześnie zachęcamy do dbania o siebie, 

zarówno pod względem wizualnym, jak i fizycznym.

Na Targi zapraszamy zarówno osoby świadome swoich atutów, jak również te, które mają 

problem z doborem garderoby, nie są pewne jak się umalować, są nieśmiałe, potrzebują 

porady specjalistów, a także te, które po prostu szukają ciekawego i przyjaznego sposobu 

spędzenia wolnego czasu. Zapraszamy także wszystkich tych, którzy są życzliwie 

nastawieni do tematu." 


Przeglądając program najchętniej wybrałabym się na:
  • Brafitting, czyli profesjonalny dobór bielizny 
Raz byłam na takim profesjonalnym doborze bielizny z czego byłam mega, mega zadowolona bo dobrany biustonosz był jak moja drug skóra, tak jakbym go w ogóle nie miała ;)
  • Moda plus size - miesięcznik Superlinia
Bardzo lubię to czasopismo i będą w Polsce od czasu do czasu kupowałam :)
  • Krągła blogosfera - panel tematyczny z polskimi blogerkami, prezentacja blogów size+
Szczerze powiedziawszy nawet nie wiedziałam, że takie blogi istnieją, a myślę że warto poszerzać swoje znajomości szczególnie w gronie innych blogerek.
  • Na plażę w każdym rozmiarze - porady stylistki
Temat akurat na czasie bo robi się coraz cieplej :)
  • Sport i gimnastyka dla każdego - trenerzy personalni
Uważam, że świadomość tego jak uprawić sport aby sobie nie zaszkodzić, szczególnie jak waży się nieco więcej jest Nam zdecydowanie potrzebna. Pamiętam jak miałam na wadze 83 kg i chciałam zacząć biegać. Po pierwszym dniu musiałam kolana smarować maściami bo tak obciążyłam sobie stawy. Nie byłam świadoma, że należy zacząć stopniowo i powoli.


Więcej informacji na temat Targów Size+ znajdziecie pod podanym wyżej adresem internetowym i na plakacie.


sobota, 31 maja 2014

Kiedy w końcu zacznę BIEGAĆ?

Minął już tydzień od kiedy postanowiłam, że powrócę do biegania :) 
Dałam radę CAŁY TYDZIEŃ :) Jestem z siebie dumna

Zastanawiam się tylko kiedy w końcu zacznę biegać a nie truchtać w żółwim tempie na zmianę z marszem :/ 
Rzecz oczywista, że "nie od razu Rzym zbudowano" i że ja od razu nie stanę się biegaczem maratonów, ale to moje zniecierpliwienie wynika chyba z charakteru. 
Taka już jestem, że dla mnie musi być wszystko TU - TERAZ - OD RAZU

Podobnie ma się sytuacja odnośnie spadku wagi i centymetrów: niby wiem, że nie przytyłam wczoraj to i nie schudnę jutro, i że to długi proces itd. ale jak tylko nie widzę postępów (takich do ocenienia gołym okiem) to zaraz się denerwuję i stresuję :/


Chciałabym mieć takie podejście, ale mój wredny charakter mi na to nie pozwala :/


Po wczorajszym truchtaniu 10 okrążeń wokół boiska (2,25 km w 30 min) mam lekkie zakwasy na udach i nie wiem czy dam radę dzisiaj znów, ale będę się starała.

Teraz pędzę na zakupy, zatankować auto bo ostatni dzień ważności talonu z pracy, później trochę sprzątania w domu,  do wyprania kilka ciuszków, obiadek dla Męża i jeszcze muszę znaleźć ze dwie godzinki na pouczenie się niemieckiego, a całkiem wieczorem godzinę na jogging :)

Intensywny dzień, ale dam radę :)