Tak intensywnego tygodnia jak ten miniony to chyba już dawno nie było.
W pracy po 9,5 godziny na stojąco, upały prawie 40 stopni, brak czasu na ćwiczenia, dobrze że z dietą było w porządku.
W środę miałam "Dzień Pomiarów" po kolejnych dwóch tygodniach redukcji. Wyniki nie były oszałamiające, spadki są powolne, ale są i to jest ważne. Im wolniej będę traciła teraz kilogramy i centymetry tym mniejsze szanse na efekt jo-jo mam nadzieję.
W wyniki wyglądają tak:
Ostatnio chwaliłam się, że zaczęłam biegać. Chyba jednak pochwaliłam się ciut za szybko :/ Kiedy w poniedziałek wybrałam się na jogging dałam radę przebiec tylko jedno okrążenie ponieważ przeszkodził mi okropny ból w obu kolanach :( tak bardziej po wewnętrznej stronie.
Czy ktoś może mi powiedzieć co to może być?
Posmarowałam maścią przeciwzapalną, ale we wtorek zrobiłam drugie podejście do bieganie i niestety zakończyło się tak samo jak to dzień wcześnie :/ Ból pojawia się tylko podczas biegania, przy staniu czy normalnym chodzeniu nie odczuwam go.
Zrobiłam kilka dni przerwy i przerzuciłam się znów na orbitrek - piątek i sobota po 45 minut
Po ostatnim poście-"spowiedzi" dostałam komentarz, żebym robiła sobie tzw. "CHEAT DAY" raz w tygodniu, a będzie mi łatwiej wytrwać na diecie przez resztę dni i łatwiej będę mogła opanować ochotę na podjadanie zakazanych rzeczy.
Tylko nie za bardzo wiedziałam co to jest, ani o co w tym chodzi. Przeszukałam jednak internet i inne blogi i zauważyłam, że po pierwsze jest to bardzo popularne zjawisko, a po drugie pomyślałam, że może faktyczne jest to jakieś rozwiązanie :)
JAK POMYŚLAŁA TAK ZROBIŁA :)
W ramach cotygodniowego CHEAT DAY w niedzielę, będę w sobotę przygotowywała sobie jakiś domowy wypiek w niewielkiej ilości na niedzielne popołudnie, do kawy. Bo takie właśnie domowe słodkości są moją największą słabością.
A oto dzieło mojej wczorajszej pracy:
Bułeczki drożdżowe waniliowo-truskawkowe z przepisu Moje Wypieki
Smakują po prostu obłędnie. Są tak puszyste i delikatne w smaku, że rozpływają się w ustach.
Wyszło mi 11 sztuk. Na śniadanie zjadłam jedną większą, delikatnie podgrzaną w mikrofalówce z kubkiem zimnego mleka. Po prostu poezja. Mój Mąż również zachwycał się ich smakiem, a koleżanka stwierdziła, że nie mogłam ich sama zrobić i na pewno je kupiłam :D
A Wy robicie sobie taki CHEAT DAY?
Jak go celebrujecie? Co wcinacie?
Ciasto <3 Wygląda smakowicie :)
OdpowiedzUsuńCiasto faktycznie obłędne :) I nadal ubywa Ci centymetrów - to duży sukces, mimo problemów z kolanami :)
OdpowiedzUsuńoojjj aleee to wygląda pyszniee:D
OdpowiedzUsuń~WOW! wygląda smakowicie :). Raz na jakiś czas rzeczywiście nie zaszkodzi :)
OdpowiedzUsuńMam podobny problem z kolanami jak Ty. Byłam z tym u lekarza i powiedział, że to jest jakiś zespół przeciążeniowy kolan, kazał smarować jakąś maścią i dał skierowanie do ortopedy. Niestety wizytę mam dopiero w połowie października i jak do tego czasu ćwiczyć :( Troszkę poszukałam w sieci i ciekawy zestaw ćwiczeń na pośladki, uda (nie obciążające kolan) ma Ewa Chodakowska i Mel B. I ćwiczę tak, że 5 dni w tygodniu zestaw nie obciążający kolan, a raz na tydzień nie oszczędzam się. Nie wiem czy to jest dobre. Zobaczę co powie ortopeda w październiku jak się przyjrzy moim kolanom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam